- autor: radar796, 2017-10-29 18:32
-
Ciężki mecz, arcytrudne warunki i minimalna porażka po fantastycznej walce - tak kończymy rundę jesienną.
Zaległy mecz z Manchatanem Nowy Kawęczyn przyniósł wiele emocji i zwrotów akcji. Oprócz zawodników obu ekip - którym należy się WIELKI SZACUN za walkę na takim jak dziś boisku- główną rolę odgrywał wiatr ( a raczej odegrało wiatrzysko wespół z przelotnym deszczem). Pierwsi z wyżej wspomnianym "dodatkowym zawodnikiem" grają goście. Początkowe 25 minut przynosi im dwie bramki po strzałach z dalszej odległości. Próby naszych zatrzymują albo rywale, albo 'niespodzianki' na murawie w postaci kałuż zatrzymujących futbolówkę w najmniej oczekiwanych momentach. Rywale również walczą z ciężkim boiskiem ale idzie im jakby lżej - w końcówce pierwszej połowy dokładają (tym razem z bliska) trzecie trafienie i spokojnie mogą "obeschnąć " w przerwie nie zamartwiając się o wynik. Druga odsłona to heroiczna pogoń KORONIARZY, na których 0:3 do przerwy nie wywołało zrezygnowania czy kapitulacji. Wiatr teraz "klepie naszych po plecach"- może trochę słabszy ale raz po raz przenikliwie o sobie przypominający. Pięć minut po wznowieniu gry rzut wolny wykonuje Kamil Seliga- ładnie wrzuca piłkę w pole karne a tam bezbłędnie kieruje ją do siatki (drugi mecz z rzędu) DAMIAN BADUR. Rozpędzamy się na dobre i teraz to Korona dyktuje warunki. Nadchodzi 63. minuta- po wrzucie piłki z rzutu rożnego kontaktową bramkę główką zdobywa JACEK GOS i zupełnie już przywraca Koroniarzom wiarę, że można tu coś ugrać. Kiedy już większość piłkarzy na boisku zmieniła stroje na buro-ziemisto-bure na swoją długo wyczekiwaną bramkę zapolował po raz kolejny MATEUSZ KACPRZYK. Jego wykończenie kontry na normalnym boisku trwałoby 3 sekundy....dziś mieliśmy wrażenie, że ta kiedyś biała franca toczy się z 5 minut...na szczęście metę osiągnęła. Na 15 minut przed końcem mamy remis udowadniając, że nie łatwo nas złamać. Mamy też kolejne okazje by w tym meczu prowadzić, ale decydujący cios zadają po naszym błędzie nowi liderzy z Kawęczyna. W 80. minucie ponownie wychodzą na prowadzenie i mimo prób z naszej strony już go nie oddają. Nie zabrakło u nas wiary, nie zabrakło chęci, umiejętności, ani DRUŻYNY do ostatniego gwizdka. Zabrało szczęścia...no i piłek w pewnej chwili...ale płot gorzelni był dziś bastionem nie do przebycia z niechęcią do współpracy ;) XD Po zwycięstwie 4-3 na mokrym chwilowo fotelu lidera zasiada Manchatan, ale to naprawdę moglibyśmy być my - co potwierdzić może wybuch radości w obozie rywali po zwycięskiej bramce . Nikt tu nie był niczego na 100% pewien. Zawodnikom Manchatanu gratulujemy zwycięstwa i 'lidera', a na okazję do rewanżu nie musimy długo czekać ;) Wiosnę atakujemy z trzeciego miejsca...może to i dobrze?